Menu
Ameryka wita, Polska zbywa. Jak urzędnicy wypchali FAKRO za ocean
FAKRO, polski gigant od okien dachowych i schodów strychowych, właśnie pokazał polskim urzędnikom, że dłużej czekać nie będzie. Zamiast inwestować w Nowym Sączu – gdzie firma powstała i płaci podatki – otwiera fabrykę w USA. Dlaczego? Bo w Karolinie Północnej urzędnik nie robi łaski, tylko pomaga.
“Bo tu się nie da” – klasyka polskiej administracji
Od czterech lat FAKRO próbowało rozbudować swoją fabrykę w Nowym Sączu. Plany były gotowe, pieniądze przygotowane, ludzie czekali na pracę. Co zrobiły władze miasta? NIC. Brak zgody, przeciąganie procedur, wieczne “jeszcze chwila”. W końcu FAKRO powiedziało: dość.
Jak to ujął prezes Ryszard Florek – w USA wszystko załatwiono szybciej i sprawniej. Nie było kłód pod nogi, tylko realne wsparcie. Efekt? Polska firma otwiera nową fabrykę nie w Polsce, tylko na drugim końcu świata.
Karolina Północna – tam, gdzie biznes się opłaca
Nowa fabryka FAKRO w Elizabeth City będzie produkować schody strychowe zgodne z amerykańskimi normami. Firma nie ukrywa, że to część większej strategii wejścia głębiej na rynek USA, gdzie produkty „Made in USA” są bardziej pożądane.
Ale chodzi też o coś więcej. W USA nikt nie traktuje inwestora jak petenta. Nie musisz czekać miesiącami na pozwolenia. Nie prowadzisz wojny z urbanistami, radnymi, konserwatorem zabytków i panem Zdzichem z referatu. Wystarczy pomysł, pieniądze i chęć. I to działa.
Polska – kraj ludzi przedsiębiorczych, ale urzędów z betonu, pełnego biurokracji
FAKRO od lat jest symbolem polskiej przedsiębiorczości. Ekspansja na ponad 60 rynków, tysiące miejsc pracy, innowacyjne produkty. I co? Zamiast wsparcia – biurokratyczna ściana. Dla polskich urzędników to nie partner, tylko problem do przesunięcia w czasie.
Zamiast dać zielone światło i wspierać lokalnego lidera eksportu, Nowy Sącz zafundował firmie ścieżkę zdrowia. Gratulacje – inwestycja i miejsca pracy poszły do Ameryki.
To nie jest tylko historia FAKRO. To ostrzeżenie dla całej branży
Jeśli ktoś jeszcze wierzy, że „patriotyzm gospodarczy” wystarczy, by inwestor został w Polsce, niech się obudzi. FAKRO to tylko pierwszy sygnał. Kolejne firmy – szczególnie z sektora budowlanego, meblarskiego czy technologicznego – już szukają alternatyw za granicą. I trudno im się dziwić.
Kto przegrywa? Mieszkańcy i gospodarka
Najbardziej bolesne jest to, że nie przegrało FAKRO. Oni sobie poradzą – i to lepiej niż dobrze. Przegrało polskie miasto, przegrała społeczność lokalna, przegrała gospodarka, która zamiast ściągać produkcję do Polski – pozwala jej odpływać.
Podsumowanie: Euro-biurokracja zabija biznes szybciej niż kryzys
Inwestycja FAKRO w USA to nie kaprys. To dramatyczna diagnoza polskiego systemu. Dopóki samorządy będą traktować inwestora jak intruza, a nie sojusznika, Polska będzie tracić nie tylko podatki i miejsca pracy, ale też reputację jako kraj do robienia biznesu. FAKRO pokazało, że można inaczej. Tylko trzeba chcieć. A w Polsce – jak widać – się nie chce.